M:
Przyszedł czas na drugi odcinek cyklu pt: Reaktywacja Kościelca. O
skałach zwieńczający czubek tej niepozornej górki pisałem już wcześniej.
Teraz trochę konkretów bo wreszcie plany reaktywacji rejonu przeszły z
fazy marzeń do działań.
Pierwszy
wypad z zamiarem działania przypadł na zeszły weekend. Razem z Magdą i
Kamilem obeszliśmy wszystkie skały. Jako, że od czegoś trzeba zacząć
zaczęliśmy za pomocą szczotek, miotełek i innych profesjonalnych
narzędzi oczyszczać pierwszą z brzegu skałę. A było co czyścić. Około
cztero metrowej wysokości skała przez lata nazbierała na sobie pokaźne
ilości mchów, porostów, traw i najgorsze... ziemi. Samej ziemi
wygrzebaliśmy z niej ładnych parę kilogramów! Brudna robota. Twarze
czarne jak u stereotypowych Ślązaków, paznokcie czarne jak u
stereotypowych grabarzy. Na koniec nagroda w postaci dwu godzinnej sesji
boulderowej podczas której udało się wytyczyć cztery baldy z wyjściem na topie, drogę zejściową i jeden fajny
trawers po krawądkach. Jeśli chodzi o wyceny to do czasu wypuszczenia
topo nie podam. W tej materii wolimy się upewnić w swoich odczuciach co
do trudności z kimś bardziej doświadczonym. Przebieg baldów widać na
zdjęciu na dole. Skała ochrzczona dumnym imieniem Dywan. Zawsze
zastanawiałem się czytając przewodniki skąd biorą się te wszystkie nazwy
skał. Teraz już wiem. Biorą się z napadów głupawki, które występują
podczas oczyszczania skały.
Dywan od wschodu
Dokładnie
tydzień po wypadzie z Magdą i Kamilem odwiedziłem Kościelec z Asią.
Zamiar ten sam. Oczyścić coś i się powspinać. Jako, że czasu i rąk do
pracy było mniej trzeba było zainteresować się jakąś mniejszą skałą.
Zaraz przy Dywanie, kilka kroków w dół na wschód znajduje się Ślimak.
Wysoka na dwa metry, dość mocno przewieszona skała. Niewielka wysokość mocno ułatwiała prace porządkowe. Mimo to sprzątanie zajęło nam i tak 2/3 czasu jaki spędziliśmy pod skałą. Wytyczyliśmy trzy baldy połączone ze sobą wspólnym wyjściem na
top. W odróżnieniu od tych na Dywanie, tu problemy są ciekawsze. Mniej klamiaste. Mokra i jeszcze nieco brudna od ziemi skała utrudniała precyzyjne
poruszanie się. W ciągu ani Asi ani mi nie udało się skończyć żadnego. Rozbite na raty już jak najbardziej ;) Dzisiaj ładnie pada co powinno zmyć
ze skały resztki ziemi. I co za tym idzie ślimak stanie się mniej obślizgły. Nie mogę się doczekać aż wrócę tam w
jakiś słoneczny dzień. Może przyszły weekend? :)
Ślimak w całej okazałości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz