poniedziałek, 10 listopada 2014

Wycieczka do domu

A: Tydzień i dwa dni w Świnoujściu to zdecydowanie zbyt krótko. Jeszcze nie zdążyliśmy się ze wszystkimi przywitać a już trzeba było się żegnać. Jednym słowem: niedosyt. Choć jeśli chodzi o litry wypitej kawy, herbaty i piwka to zdecydowanie nadmiar :) Udało nam się spędzić bardzo miły czas z rodziną i znajomymi, wszystko w pigułce. Zaliczyliśmy dwie wycieczki, pieszą razem z Jagą oraz rowerową.

Trasę wokół jeziora Wolgastsee po niemieckiej stronie znana nam jest bardzo dobrze. Byliśmy tam wiele razy, jednak jesienna aura i tęsknota za Świnoujściem sprawiła, że był to wyjątkowy spacer - przynajmniej dla mnie. Cisza, spokój, piękna jesień i nasza trójka, czego chcieć więcej?

M: Z mojej perspektywy te kilometry wydeptane w około Wolgastsee i przepedałowane brzegiem morza były taką miłą odskocznią od maratonu odwiedzin, który zafundowaliśmy sobie w Świnoujściu. Przejście w około jeziorka to nie jakiś syty trekking górskim szlakiem a raczej spacer, którym mógłby się szczycić emeryt. I to tylko w wypadku gdyby miał jedną nogę albo przynajmniej lumbago. Ale chyba właśnie jego wątpliwa długość (jakieś 12 km), nieśpieszne tempo (prawie trzy godziny) i fakt, że było płasko sprawiało, że był dla nas wyjątkowy. Jesienne klimaty dopełniały atmosferę wszechobecnej sielanki. Tyle o Wolgastsee zdjęcia i tak mówią więcej... 

Skakanie

Lizanie nosa

 Przytulaki!
 
Skupmy się na rowerach bo tu przyszła mi taka myśl na szybko. W tytule bloga wymienione są następujące aktywności rower, wspinka, snowboard. Jako, że blog powstał jakoś w wakacje to ciężko oczekiwać wpisów snowbordowych ale rower? Rower powinien być! I tu na twarzy pojawia się lekki rumieniec zawstydzenia. Przyznaję, że wyprowadzka w góry i przygarnięcie pod dach czworonoga nie sprzyja jeździe na rowerze ale, żeby przez tyle miesięcy nic a nic? Może właśnie po to był ten wyjazd do Świnoujścia, żeby przejechać się na rowerach? Ja szczerze mówiąc myślałem już o tym przed wyjazdem. Sama wycieczka dla nas czyli ludzi jeżdżących na szosach, ostrych kołach i singlach była mocno niekonwencjonalna. Pożyczone rowery trekkingowe prowokowały, żeby spróbować szlaków zakazanych dla rowerów z oponami poniżej 25 mm szerokości. Cała wycieczka to niecałe 60 km ale trasa jaką sobie na bieżąco podczas jazdy obieraliśmy może maksymalnie w połowie prowadziła nas asfaltem. Górki, kamienie, szutry, tony liści. Coś pięknego. Z założenia mieliśmy jechać środkiem wyspy ale wyszło jak wyszło i wylądowaliśmy na ścieżce prowadzącej wzdłuż wybrzeża aż do wioski Koserow gdzie zrobiliśmy sobie mały popas, spiliśmy herbatę na opustoszałej plaży pod klifem i pogapiliśmy się trochę w wodę. Jak się odwiedza morze od święta znowu zaczyna się je zauważać. Duży plus. Fajna ta woda.

 Morze pięknieje

Herbata smakuje

 I znowu te przytulaki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz