środa, 30 lipca 2014

Pierwsze przystawki na baldach

M: Wyjazdem na Diablą Skałę do Krzyworzeki jarałem się już dłuższy czas. Nie jest to super uczęszczany rejon boulderingowy. W zasadzie można założyć, że mało kto o nim słyszał. Ale to co dla jednych może być minusem rejonu dla nas wydawało się być plusem. Rejon mały - plus bo wszystko pod nosem. Nisko wycenione przystawki - plus bo umiemy mało. Skała w lesie - zważywszy, że byliśmy tam w cholernie duszny i słoneczny dzień to gigantyczny plus! Dojście do skały nie jest super oczywiste i gdyby nie miejscowy, który krzyknął do nas "Jak na skałkę to idźcie za traktorem" było by trochę kluczenia. Prawie dwie godziny w samochodzie, dziesięć minut spaceru za traktorem i jeszcze dodatkowe pięć z buta malowniczą leśną ścieżką. Dotarliśmy!

Tak prezentuje się lewa prostsza część rejonu. Głównie piony i połogi, w sam raz na początek!

Ze skałą mamy już co nie co wspólnego, ale pierwszy raz mieliśmy się gdzieś wspinać w ten najbardziej pierwotny, nieokraszony uprzężami, linami, ekspresami i wszelkiej maści wspinaczkowym sprzętem sposób. Pierwsze wrażenia? Fajnie! Wspinając się maksymalnie cztery metry nad ziemią (tyle ma najwyższa część Diablej Skały) człowiek jest jakiś taki bardziej odważny, skory do dynamicznych ruchów a zabawa szybciej idzie. Na początku zainteresowaliśmy się lewą częścią rejonu, wyglądał tak jakoś hmm... przystępnie ;) Topo przedrukowane z bouldering.pl utwierdziło nas w przekonaniu, że to właśnie stąd powinniśmy zacząć. Wybierając się na skały z liną mamy już jako taki pogląd, które drogi są dla nas a które muszą jeszcze poczekać. Tutaj na baldzie była to dla nas zagadka, a "doświadczenie" zdobyte na panelu mówiło nam, że wyceny ze sztucznej ściany nie mają żadnego odzwierciedlenia w prawdziwej skale. Wyeksploatowaliśmy tą część dość szybko. Mi udało zrobić się wszystkie cztery drogi wycenione od 5A do 6A. Asi nie udało się zrobić Rudolfa 6A, ale wiem, że następnym razem puści bo na prawdę niewiele brakowało.

Po prawej Trawers po kancie 5C a z lewej chluba rejonu Czarna mamba 7A+

Pierwsze cztery przystawki weszły dość gładko, przenieśliśmy się potem na prawą stronę gdzie udało mi się zrobić "Trawers po kancie", Asia spasowała na tym problemie bo skończył się jej naskórek na palcach. Przy okazji warto wspomnieć o pewnej niedogodności piaskowca z Krzyworzeczki. Skała jest jak grubo ziarnisty papier ścierny. Wspinaliśmy się już wcześniej w piachach ale tak ostrego jak tu nie znaliśmy. 

Zacieniona skała, bukowy las, super podłożę pod crash pada. Czego chcieć więcej? :)

Środkowa część rejonu jest lekko przewieszona i najwyższa. Znajdują się tu przystawki wyceniane pomiędzy 5C a 6B+. Ja połasiłem się na dwie drogi o zbliżonym przebiegu. Sfinks 6A+ i Pogromcy mitów 6A. Trochę czasu i naskórka mi zajęło rozpracowanie o co w nich chodzi. Koniec końców ani jednego ani drugiego nie udało mi się zrobić w ciągu, ból w palcach przypominał przypalanie zapalniczką. Ta choroba to chyba skałowstręt się nazywa... Pozdrawiamy lokalsa, który w między czasie wpadł na rejon i na rozgrzewkę rozpykał Sfinksa i Pogromcę. Dzięki niemu wiemy jak się do tego zabrać następnym razem. Bo na bank będzie następny raz!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz