sobota, 31 października 2015

Wspinka na relaksie. Skała zachwytu.

Na skale zachwytu w Sułoszowej byłem z Asią podczas kursu wspinaczkowego jakieś półtora roku temu. Pomysł, żeby tam wrócić kiełkował już od dawna bo skała jest wyjątkowej urody. Podczas kursu zrobiliśmy tam mniej więcej połowę z 17 dróg. Trzeba było zabrać się za doczyszczenie tego rejonu.
Ten sezon delikatnie mówiąc we wspinanie nie obfituje. Przyjazd Maćka, początkującego we wspinaczce sportowej był solidnym argumentem do wyjazdu. A jego syndrom neofity na tym gruncie motywował jeszcze bardziej.
Wyjechaliśmy w sobotę z samego rana. Ciężko było się zebrać bo piątkowy wieczór spędziliśmy u znajomych na ognisku. Mało snu i ten poranny szmer w głowie zrobiły swoje. Pod skały jechaliśmy pół godziny dłużej niż zwykle, gubiąc się po drodze dwa razy. Asie niestety zostawiliśmy po drodze w Bielsku w pracy. No cóż... ktoś musi:)
Na miejscu wita nas słońce, zero ludzi i sucha skała. 

Flagowy kant rejonu z drogą Dziubasek V. Mam ją już dawno odhaczoną ale sentyment jest. Jedna z pierwszych poprowadzonych piątek w stylu OS w skałach.

Cel na dzisiaj to raczej spędzić miło dzień. Nie silimy się na trudne drogi. Ja czyszczę rejon z łatwych drug, które mi zostały. Maciek walczy dzielnie i robi pierwszego cztery-plusa w skałach. W sumie przechodzimy po pięć dróg w zakresie od II (tu ciekawostka bo nawet nie wiedziałem, że taka cyfra w skałach istnieje :) do IV+. Wszystkie piątki i szóstki w tym rejonie mam już odhaczone a próba na VI.1 kończy się fiaskiem już na samym starcie. Szczerze mówiąc nie nastawiałem się dziś na jakiś super wspin. Miał być piknik i kontemplowanie kaca na świeżym powietrzu a nie na kanapie. Wszystkie drogi przechodzę stylem OS a Maciek za mną flashem. Niskie cyfry dróg mają swoje plusy. Spokojnie ćwiczymy różne techniki linowe i wspinaczkowe.

 Złota polska jesień :)

Maciek melduje się na stanowisku Krzaczka dziwaczki IV+

 Ja na stanowisku Światełka w tunelu IV. Droga, która przechodzi przez wejście do tunelu prowadzącego na drugą stronę skały. Niezły bajer!

Dzień na plus. Super było tam wrócić choć jeszcze zostały mi tu do zrobienia trzy czwórkowe drogi i jedna sześć-jedynka. Asia ma tu jeszcze większe braki. Trzeba będzie tutaj jeszcze raz wrócić. I dobrze:) 
Na potwierdzenie jak dzisiejszy dzień był relaksacyjny, zdejmuje z pleców woreczek z magnezją, który jest cały czas zawiązany :) Pierwszy raz w skałach miałem sytuacje, że zapomniałem o magnezjowaniu rąk. Najwyraźniej teren tego nie wymagał. Wracamy do domu zadowoleni. Może nie tyle co z osiągniętych celów sportowych a ze spędzenia przyjemnego dnia.